Kot w dawnym piśmiennictwie polskim
KOT w dawnym piśmiennictwie polskim
Polskie piśmiennictwo o kotach, w porównaniu do dość bogatego piśmiennictwa angielskiego lub amerykańskiego, wypada dość ubogo. Niezwykle cenne są publikacje najstarsze, które mają nieprzemijającą wartość historyczną. Z publikacji zagranicznych należy przytoczyć chociażby „Our cats and all about them” Harrisona Weira z 1889 roku, czy niezwykle cenne dzieło Frances Simpson „The book of the cat” z roku 1903. Na przełomie wieków i w XXI wieku prawie wszystkie publikacje w naszym kraju były tłumaczeniami zagranicznych autorów. Niewiele tytułów poświęcono konkretnym rasom. Wiele z nich było wydaniami albumowymi. Felinologia pozostaje daleko z tyłu w porównaniu z literaturą kynologiczną. Warto zatem przypomnieć niektóre pozycje, które zostały opublikowane przez naszych autorów na przestrzeni minionych wieków.
Krzysztof Kluk, duchowny, żyjący w XVIII wieku uważany jest za twórcę polskiej biologii. Zajmował się szeroko rozumianą przyrodą. W jego bardzo bogatym dorobku można znaleźć opracowania z zakresu botaniki, entomologii oraz zoologii, kopalnictwa czy rolnictwa.
Każda z jego prac zasługuje na największe uznanie. Dokonania naukowe księdza są nie do przecenienia z uwagi na pionierskie podejście do tematów. Ponadto były wzbogacone o własnoręczne, szczegółowe rysunki, co w przypadku botaniki i entomologii jest bezcenne.
W roku 1795 w Warszawie został wydany jego pierwszy z czterech tomów dotyczących zwierząt. Tom został poświęcony „zwierzętom ssącym”. Jak to w owym czasie było modne, tytuł tego tomu był niezwykle rozbudowany.
Część druga wspomnianego tomu poświęcona została ssakom domowym: koniom, wołom, krowom, owcom i kozom, a także świniom. Rozdział szósty części został poświęcony takim zwierzętom jak: „rennom lapońskim”, psom i kotom oraz królikom.
Oprócz kotów domowych nieobce były współczesnym koty „zamorskie”. Autor wymienia dwa rodzaje tych zwierząt, zwracając uwagę na przepiękną okrywę włosową: cypryjskie oraz angorskie. Sierść kotów angorskich porównuje do sierści kóz o tej samej nazwie. Określa te koty najpożyteczniejszymi, z pewnością mając na myśli potencjalną możliwość rzemieślniczego wykorzystania ich okrywy włosowej. W dość krótkim rozdziale opisuje niektóre cechy behawiorystyczne, wspomina też o rozmnażaniu lecz dość sporo uwagi poświęca potencjalnym niebezpieczeństwom wynikającym z obcowania z kotami „oddech ich, osobliwie dzieciom, szkodliwy jest”. Przestrzega również o możliwości przeniesienia zarzewia ognia na futrze, kiedy koty przesiadują w pobliżu otwartych źródeł ognia. Autor opracowania podziela ten pogląd, gdyż w dzieciństwie sam był świadkiem sytuacji, kiedy rozżarzony węgielek wystrzelił z popielnika kuchni węglowej wprost na kota.
K. Kluk również podkreśla pożyteczne cechy takie jak zwalczanie gryzoni, ale nie zapomina o negatywnych zachowaniach jak wyjadanie nieschowanego jedzenia czy polowanie na małe kurczęta. Z rozdziału można się także dowiedzieć o żywieniu kota domowego: „pożywienie ich jest mięso i wszelakie gotowane strawy”.
Przestrzega przed możliwościami podrapania oraz pogryzienia. Na rany zaleca okłady z wina. Wskazuje też na profilaktykę żywieniową, którą zaleca w przypadku zjadania szczurów przez koty: „aby im nie szkodziło, masło z słoniną dawać im trzeba”.
Podaje też egzotyczną informację, że w Hiszpanii, Francji i Włoszech zjada się koty. W Polsce natomiast najwyżej używa się futra kociego na miękkie malarskie pędzelki. O dziwo nie wspomina o pseudo zdrowotnych właściwościach skórek z kota.
W roku 1870 dr Eugeniusz Janota(profesor Uniwersytetu Lwowskiego, taternik, germanista, przyrodnik, obrońca praw zwierząt, współautor ustawy o ochronie kozic górskich i świstaków) w swojej książce z cyklu Obrazki z życia zwierząt „Koza swojska. Kot domowy. Nieco o psach” poświęcił kotom dość obszerny rozdział. Opisał historię kota wskazując Egipt jako źródło jego pochodzenia.
Opowiedział o drodze jaką przebył kot rozprzestrzeniając się na świecie. Podkreślił, że w niektórych rejonach Afryki kot zupełnie nie jest znany, a do Ameryki trafił za sprawą Europejczyków. Co istotne, wielokrotnie podkreślał pożytki płynące z posiadania tych zwierząt, niezmiennie wskazywał jako tępiciela myszy. Podał nawet liczby unicestwionych gryzoni: dziennie – 20, a rocznie to nawet i 7000.
Z książki możemy także się dowiedzieć o wykorzystaniu skór kocich w przemyśle futrzarskim. Najbardziej cenne skóry pochodziły z Holandii. Zwłaszcza cenione były skóry wykastrowanych kotów niemieckich i holenderskich, a za najbardziej poślednie uważano skóry kotów z Rosji. Roczny import kocich skór do Lipska, chyba tam było jakieś centrum przemysłu futrzarskiego, wynosił 1 300 000 sztuk. Ilość wprost niesłychana. W tym handlu prym wiedli Holendrzy, Niemcy, Szwajcarzy i Duńczycy. Roczny obrót w pieniądzu wynosił przeszło 235 tysięcy talarów.
Wskazywał, że niektóre nacje jak Chińczycy, Włosi i Hiszpanie wykorzystywali mięso tych zwierząt do przygotowywania posiłków. E. Janota opisał dość szczegółowo i ze znawstwem cechy budowy kotów, behawioryzm, rozród i żywienie. Skrytykował stan higieny w naszym kraju oraz dobrostan zwierząt, a raczej wskazał na zupełny jego brak. Za pozytywny przykład podawał Holendrów.
Wymienił i opisał rodzaje umaszczenia oraz powiązania umaszczenia z niektórymi rasami. Wymienił koty cypryjskie, angorskie, kumańskie z Węgier, hiszpańskie, koty z krainy Korasanu w Persji oraz wspomniał o kocie, którego nazwał „kartuzek” o barwie „jednostajnie szaro modrej”. Wtrącił także o bezogoniastym kocie z wyspy Man, o japońskim i malajskim z krótkim ogonem, o rudym z Tobolska i o długowłosym z obwisłymi uszami z Chin. Tego ostatniego, zwłaszcza kocury, miejscowi mieli tuczyć i zjadać. W tym miejscu należy się na chwilę zatrzymać.
W latach 60-tych XX wieku poczta mongolska wydała znaczek pocztowy, na którym uwidoczniony był kot odpowiadający opisowi z książki. Zatem należy wyciągnąć logiczny wniosek, że doktor oparł się na rzetelnych źródłach. Ciekawostką jest bezwłosy kot gwinejski oraz fakt, że wysoko w amerykańskich Kordylierach z uwagi na panujące warunki kota się nie uświadczy.
Można również się dowiedzieć o przysłowiach związanych z kotami i ludźmi. Niektóre są tak egzotyczne dla współczesnych, że trudno zrozumieć ich sens. Dla przykładu: „dworzanin w łasce pańskiej kotem na lodzie”, „głaszcz ty kotowi skórę, a on ogon w górę” lub porzekadła: „wrzeszczy mu kot za uchem”, „wstyd kota w ogon”, „koty mu we łbie grzebią” czy „kota pasie”.
Ponadto autor przytoczył liczne historie z udziałem kotów, w przeważającej części bardzo pozytywnych. Podkreślał czułość, łowność oraz opiekuńczość kocich matek nawet w stosunku do zwierząt innych gatunków.
Po pierwszej wojnie światowej źródłami wiedzy o kotach były publikacje w dwutygodniku „Polski drób” oraz dorobek wydawniczy prof. Maurycego Trybulskiego.
W roku 1921 w Warszawie zaczęto wydawać dwutygodnik ilustrowany „Polski drób”, którego redaktorem został prof. Maurycy Trybulski. Początkowo gazeta poświęcona była tylko i wyłącznie hodowcom drobiu, gołębi i królików. Z biegiem czasu tematyka podejmowana przez redakcję się rozszerzała, co można łatwo zauważyć na stronie tytułowej dwutygodnika. Podejmowano zagadnienia również z zakresu hodowli psów i zwierząt futerkowych. Od roku 1924 zaczęły się pojawiać krótkie artykuły o kotach. W historycznym numerze 1. „Polskiego drobiu” z 1 stycznia 1924 roku ukazał się artykuł ks. Ludwika Kleczyńskiego, ukrywającego się pod pseudonimem dziennikarskim Ludwik z Kleczan, noszący tytuł „Kilka uwag o kotach”. Oprócz powszechnie znanych informacji, po raz pierwszy opisał kota syjamskiego jako kota białego, który posiada uszy i koniec pyszczka czarne. „Wyglądają tak jakby się uwalały w sadzach. Futerko posiadają krótkie.” Wspomina też, że przed wojną łatwo było sprowadzić „pyszne okazy kotów angorskich i sjamskich”.
Dwa lata później „Polski drób” rozpoczął publikację cyklu artykułów autorstwa prof. Maurycego Trybulskiego poświęconych kotom rasowym. (Maurycy Trybulski był założycielem związku kynologicznego, prezesem licznych organizacji skupiających hodowców zwierząt, sędzią kynologicznym, drobiu, kotów i innych zwierząt futerkowych. Był autorem niezliczonej ilości książek i artykułów o tematyce zwierzęcej). Profesor podjął trud prezentacji ras kotów w oparciu o wzorce angielskie, francuskie czy belgijskie wobec braku polskich. Opisując rasy zastrzegł w nr. 5 „Polskiego drobiu” z 1926 roku, że nazwy kotów „najczęściej są dowolne i w różnych krajach jedna i ta sama odmiana kota nosi inną nazwę”. We wspomnianym numerze oprócz innych odmian kotów wymienił też kota syjamskiego albo zamiennie malajskiego. Brak jest jednak opisu kota. Pisał: „Koty trafiły pomimo zakazu eksportu do Anglii i Francji, a z biegiem czasu rozpowszechniły się w innych krajach”. Natomiast już w następnym numerze M. Trybulski, w artykule pt.”Opis ras kotów,” opublikował szczegółowy wzorzec rasy kota syjamskiego. Z pewnością w innych numerach dwutygodnika można spotkać ciekawe, a nawet bardzo interesujące jak na tamte czasy informacje.
W 1925 roku Wydawnictwo Centralnego Komitetu do Spraw Hodowli Drobiu w Polsce wydało broszurę autorstwa M. Trybulskiego pt. „Hodowla dzikich zwierząt futerkowych (lisów srebrnych, bobrów, wyder, kun, tchórzy i t.p. z uwzględnieniem hodowli kotów)”. W publikacji opisał koty „siamskie”, angorskie, europejskie i bezogonowe.
Opisując kota angorskiego zaznaczył, że nazewnictwo to jest przyjęte w Polsce, natomiast we Francji kota tego typu nazywa się kotem perskim. Kotami perskim nazywano zazwyczaj koty czarne i niebieskie. Doszukiwano się różnic w budowie ciała i w strukturze futra porównując te dwie odmiany. Autor zaznaczył, że stosowanie zamiennie obydwu nazw nie jest błędem. Analizując urywek tekstu „u nas kot długowłosy najczęściej nazywa się angorskim” można wyciągnąć wnioski, że koty długowłose hodowano w Polsce i nie były to koty pręgowane. Najcenniejszą odmianą barwną były koty czarne, rozjaśnienie koloru przy skórze (może chodziło o dymne) było uznawane za wadę. Drugą, cenną odmianą barwną były koty białe o niebieskich oczach. Przy tej odmianie oczekiwano dłuższego ogona i bogatej okrywy włosowej. Autor wymienia z nazwiska hodowców francuskich. O polskich jeszcze nie ma mowy.
W 1930 roku Maurycy Trybulski został autorem obszernej publikacji „Dzikie zwierzęta futerkowe”, wydanej przez Wydawnictwo Tow. Oświaty Rolniczej Księgarnia Rolnicza. W publikacji, w rozdziale IV „Różne inne zwierzęta futerkowe”, w podrozdziale 4 „Zwierzęta futerkowe z rodziny kotów” autor przede wszystkim traktuje koty domowe i ich chów jako potencjalny surowiec do produkcji skór wykorzystywany w przemyśle futrzarskim. Zastrzegł jednak, że jest to zjawisko rzadkie, ale możliwe. Wskazał, że koty rasowe, które charakteryzują się dobrą jakością futra mogą skutecznie imitować futra innych zwierząt np. niebieskich lisów. Do tego celu mogą posłużyć na przykład koty syberyjskie „o długim włosie szerstnym i gęstym podszyciu”. Profesor nie poświęcił dużo miejsca kotom rasowym. Wymienił, co jest cenne, takie rasy jak koty angorskie, syjamskie i bezogoniaste. Wzmianka o kotach rasowych jest o tyle bardzo enigmatyczna, że nie można wyciągnąć żadnych wniosków na temat ich hodowli w ówczesnej Polsce.
W roku 1935 wydał książkę „Kot domowy jego rasy i hodowla”. Wydawcą był Związek Hodowców Zwierząt Futerkowych. Stanowiła prawdziwą skarbnicę wiedzy felinologicznej z tamtego okresu. W przedmowie autor wspomina, że zestawił wiedzę pozyskaną z literatury zagranicznej z cennymi spostrzeżeniami i wskazówkami, opartymi na praktyce hodowlanej, znanych i cenionych hodowców oraz miłośników kotów rasowych w Polsce, Wiesława Bulikowskiego, Walerego Piętakiewicza i Stanisława Wleklińskiego. (Stanisław Wlekliński prowadził hodowlę pod nazwą Schiraz. W okresie powojennym poświęcił się kynologii, lecz również zapisał się w historii polskiej felinologii. Pomógł sprowadzić do Polski wysokiej klasy, jak na tamte czasy, koty perskie z Republiki Federalnej Niemiec, pomagał hodowcom selekcjonować długowłose koty pod względem typu i przydatności hodowlanej).
Jak wynika z lektury książki, ruch felinologiczny w Polsce, ten datowany, rozpoczął się w 1934 roku. Przy Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych powstała sekcja pod nazwą Klub Hodowców i Miłośników Kotów Rasowych. W niedługim czasie od utworzenia Klubu rozpoczęto rejestrację kotów rasowych i zaprowadzono księgi rodowodowe.
Najstarszą księgą był rejestr obejmujący koty perskie. Do niej zgłoszono najwięcej kotów. Nieco później rozpoczęto również księgę rodowodową kotów syjamskich. Nie wszystkie zgłoszone koty posiadały rodowód. Najczęściej ów dokument posiadały koty sprowadzane z zagranicy. Potomstwo rodziców z rodowodami automatycznie otrzymywały również ten dokument. W przypadku jego braku właściciel mógł wystąpić do specjalnej komisji licencyjnej o uzyskanie prawa do rozrodu zwierzęcia. Należy przypomnieć, że na przełomie lat 80-tych i 90-tych w Stowarzyszeniu Hodowców Kotów Rasowych w Polsce, jedynej organizacji felinologicznej w naszym kraju, był obowiązek uzyskania licencji hodowlanej. Tryb jej uzyskania również był precyzyjnie określony w przepisach. Wracając do tematu. Poza wspomnianą komisją, oceny wystawowe kotów były najbardziej miarodajnymi wyznacznikami rasowości kota. Propagowano kojarzenie kotów z rodowodami i licencjami. Opracowano również zasady i tryb przeprowadzania wystaw kotów. Nie wiadomo jednak czy w okresie po 1934 roku do czasu wybuchu II wojny światowej odbyła się jakaś większa wystawa poświęcona kotom. Najczęściej pokazywano koty jedynie przy okazji innych wystaw np. drobiu czy królików.
Książka jest niesamowitym źródłem wiedzy o rasach kotów, wzorcach tych najpopularniejszych – persach i syjamach, bogato ilustrowana zdjęciami zarówno kotów dzikich jak i rasowych. Prowadzi czytelnika przez meandry felinologii poczynając od organizacji hodowli kotów rasowych w kraju i za granicą, poprzez opisanie pochodzenia kota domowego, jego anatomię a kończąc na problematyce typowo hodowlanej. Generalnie książkę można uznać za podręcznik dla hodowców kotów. Autor poruszył zagadnienia typowo hodowlane takie jak: dobór materiału rozpłodowego z podziałem na rasy, poród, odchów kociąt, żywienie, pielęgnacja, profilaktyka zdrowotna czy choroby kotów. Między innymi przytoczył obowiązujące przepisy w zakresie wystaw oraz opublikował „kodeks etyczny hodowcy” czyli zbiór przepisów i zwyczajów hodowlanych przysługujących właścicielom kotów rasowych do rozpłodu. Niektóre zapisy dotyczące ekwiwalentu za krycie kotki są naprawdę bardzo interesujące. Cały zbiór przepisów i zwyczajów hodowlanych miał nie tylko chronić interesy właściciela kotki i reproduktora, ale też nakładał na nich obowiązki. Celem było „unormowanie zwyczajów i obowiązków hodowlanych” i nadanie im formy prawnej. Zostały opracowane przez Klub Hodowców i Miłośników Kotów Rasowych w Polsce i był to pionierski ruch w naszym kraju, regulujący obszar hodowli kota rasowego.
Do ciekawostek przepisów wystawowych należy między innymi taka, że kota na pokaz można było nadesłać pocztą lub koleją. Przedstawiciel komitetu wystawy po jej zakończeniu wystawiane zwierzę odsyłał pod wskazany adres.
W okresie międzywojennym opublikowana była jeszcze jedna pozycja o kotach „Nasi przyjaciele pies i kot” Wandy Dobrzańskiej, do której autorowi nie udało się dotrzeć.
Gdyby Czytelnik był zainteresowany pogłębieniem „kociej” tematyki w różnym ujęciu, autor zaprasza do lektury opracowania Anny Landau-Czajki „Koty w społeczeństwie II Rzeczpospolitej”.
Stary Lubosz, lipiec 2024r. Roman Grabara